Dagna Ślepowrońska - Sonata dla prababki
Pani M. wchodziła do sali terapii owiana mgiełką dobrych, francuskich perfum. Jej eleganckie ubranie i dyskretny makijaż, podkreślający nietuzinkową urodę, sprawiały, że robiła wrażenie raczej dziennikarki z ekskluzywnego magazynu, pragnącej napisać reportaż o życiu chorych, niż pacjentki oddziału leczenia depresji. Koleżanki z grupy zazdrościły jej gruntownego wykształcenia, dobrze płatnej pracy oraz uroczego narzeczonego, który przyjeżdżał po nią, gdy wybierała się na przepustkę. A jednak pani M. cierpiała przeokrutnie, zaś diagnoza "zaburzenia depresyjne nawracające" była w pełni uzasadniona.
Od kilku lat życie tej 35-letniej kobiety, niczym powtarzana bez końca sonata, rozgrywało się w trzech przewidywalnych częściach: allegro: życie z narzeczonym; adaggio: mieszkanie z matką i bratem; presto: szpital psychiatryczny.
1. Allegro
Swoją relację z narzeczonym M. opisywała jak bardzo dobrą. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, uwielbiali ze sobą rozmawiać, wymieniali się lekturami, lubili wycieczki. Nie stronili od zabawy. Mogli się też pochwalić satysfakcjonującym seksem. Zawsze przez pierwsze tygodnie wspólnego życia M. "czuła się królową". Potem jednak ogarniało ją poczucie winy wobec matki i brata. W końcu roztrzęsiona pakowała manatki i lądowała w domu swojego dzieciństwa.
2. Adaggio
Tu smutna, ale spokojna pani M. przejmowała kontrolę nad wszelkimi przejawami życia rodzinnego. Utrzymywała dwoje dorosłych, ale jeszcze nie starych ludzi. Czterdziestoletni brat M, podobnie jak ona, otrzymał gruntowne wykształcenie. Miał tzw. dobry zawód. Tylko, że nigdy nie pracował. Matka M. (lat 63, zdrowa, dobrze wykształcona i wciąż aktywna zawodowo) również korzystała ze wsparcia finansowego córki, ponieważ większość swoich, dochodów przekazywała swojemu starszemu bratu. Pani M uważała taką sytuację za zupełnie naturalną. Wspierała finansowo brata i matkę, również w okresach, gdy mieszkała z narzeczonym. Będąc na miejscu brała na siebie również gotowanie, sprzątanie, remonty. Nic dziwnego, że działając w takim trybie M. traciła energię. Krótkie chwile z wyjątkowo cierpliwym i wytrwałym narzeczonym spędzała w stanie paniki. Traciła chęć do życia, zapadała się w łóżku. W głębokiej depresji trafiała do szpitala.
3. Presto
Smutna, trochę jakby nieobecna z trudem brała udział w rutynie szpitalnego życia. Powoli wychodziła z apatii. Zaczynała cieszyć się na przepustki, które spędzała z narzeczonym. Pod koniec pobytu miała plany co do ich dalszego życia. Obiecywali sobie ślub, potem dzieci. Cała historia z matką i bratem stawała się odległa i niezrozumiała. W końcu objawy ustępowały. Po wypisie wracała do mieszkania z mężczyzną. Po czym cała historia się powtarzała.
Pani M. przeszła mnóstwo różnych terapii. Przełom nastąpił, gdy M. zdecydowała się zapoznać z historią swojej rodziny. Po dość żmudnych poszukiwaniach udało nam się stworzyć sięgający początków XIX w genogram (drzewo genealogiczne z uwzględnieniem relacji rodzinnych, mitów i przekazów transgeneracyjnych). Uwagę wszystkich przykuła następująca opowieść: Prapraprababka pani M. miała trzy siostry i jednego brata. Kiedyś siostry wysłały brata, żeby narąbał drewna. W czasie pracy siekiera zsunęła się na udo chłopaka. Przeciął sobie tętnicę udową. Zginął na miejscu. Była to historia odtworzona z dokumentów rodzinnych, od lat nie opowiadana. A jednak od tej pory wszystkie siostry w tej rodzinie nadmiarowo opiekowały się braćmi.
Wydobycie tej historii pozwoliło M. lepiej zrozumieć swoje zachowanie. Pojęła, że powtarza wypracowany przez pokolenia schemat, nie było to jednak wystarczające by go przerwać. Odegraliśmy więc scenę, w której M. z szacunkiem i miłością oddała praprababce jej los. Wszystko działo sie na dużych emocjach i przy świadkach (uczestnicy grupy). M. czuła, że stoi przed praprababka. Płakała, czuła się wobec niej zobowiązana i winna. Uznała jednak, że obezwładniające poczucie winy, rozpacz i trwoga - przynależą do losu prababki i przy niej powinny zostać. Pozostało oczywiście wiele spraw w życiu M.
Jednak odnalezienie przekazu transgeneracyjnego, a potem ustalenie symbolicznej granicy stanowiło zwrot, dzięki któremu M. nie wróciła więcej do szpitala. Przez jakiś czas kontynuowała jeszcze terapię w trybie ambulatoryjnym. Musiała od nowa ułożyć swoje relacje z bliskimi. Kosztowało to sporo emocji, ale już nie chorowała.
Przypadek pani M. jest ważny z dwóch powodów. Po pierwsze: dość dobrze ilustruje wpływ zamierzchłych wydarzeń z historii rodziny na obecne funkcjonowanie ich członków. Wydobywanie faktów na światło dzienne i badanie pewnych, wykształconych w odległych czasach, wzorów zachowania, może być kluczowe dla zrozumienia pacjenta. Po drugie: pokazuje rangę obrzędów w psychoterapii. Przez obrzęd rozumiem działanie symboliczne, które wpływa na rzeczywistość. Oddanie przez M. ciężaru prababce stanowiło swoisty rytuał przejścia. M. stworzyła w ten sposób granicę między "starym" i "nowym" życiem. Starym i nowym "ja". Sonata dla prababki osiągnęła finał.
DAGNA ŚLEPOWROŃSKA
Psycholog, psychoterapeutka, pisarka. Pracuje głównie w nurcie terapii ericksonowskiej oraz Terapii Stanów Ego. Prowadzi grupy terapeutyczne autorską Metodą Teatru Obrzędowego (9 miesięcy psychoterapii zakończone spektaklem - obrzędem przejścia). Napisała i zrealizowała kilkanaście scenariuszy teatralnych. Wydała 4 tomiki poezji oraz ok. 30 książek dla dzieci.