« Wróć...

Jacek Pasternak - Syn Ogrodnika

 

Pewien ogrodnik nie mogąc doczekać się syna obdarzył ojcowską energią drzewko, które zasadził. Pragnął, by był to gatunek najbardziej podobny do niego: dorodny, mocny, odporny, wyprostowany, pewny swojej wartości, dający wiele owoców. Chciał, aby stało w centralnym miejscu ogrodu tuż obok jego domu. Kiedy drzewko wyrosło z ziemi, ucieszył się, doglądał, posypywał nawozem, podlewał, wystawiał na słońce, dzięki czemu rosło szybko i dobrze się rozwijało. Kiedy silny wiatr przechylił je, wspierał tyczką, by znowu stało prosto, chronił przed mroźną zimą korą, słomą, liśćmi, gałęziami drzew iglastych, by przepuszczały powietrze (co zapobiegało też zalęganiu się tam gryzoni) czy kawałkiem materiału, obcinał gałęzie drzew w pobliżu, jeżeli go zacieniały. Już wtedy rozpoznał jego cechy - był to dąb.

 

W wolnych chwilach lubił siadać blisko rozwijającego się drzewka i opowiadał rożne historie, czytał bajki, baśnie i komiksy. A to o tym jak dobry czarnoksiężnik wsparł silnego wewnętrznie i odważnego rycerza, dając mu fujarkę i nakazał dąć w nią, aby ożywić w nim to czego, jak rycerz sądził, nie miał – siły i odwagi - a co czarnoksiężnik wiedział, że miał, tylko zapomniał o tym, że miał; a to o młodym lwie, którego ojciec - król uczył jak być władcą i pokazywał piękne tereny, które kiedyś będą jego; a to o szczęśliwym księciu patrzącym ze swej smukłej kolumny na świat poniżej i wypatrującym tych wokół, którzy nie czuli się szczęśliwi i starającym się im pomóc; a to o syrence, która z miłości wolała stracić głos i zamienić się w morską pianę niż zrezygnować z prawdziwej miłości…

 

Przyjemność współuczestniczenia w rozwoju drzewka trwała całymi latami, aż do pewnej wiosny kiedy ogrodnik zauważył, że jego ulubiony mały dąb zaczął rosnąć w oczach -  zbyt szybko i za wysoko. Ogrodnik, który sam był najstarszym synem w rodzinie, przywykł górować nad rodzeństwem i był biegły w dziedzinie dominowania i zwalczania konkurencji, poczuł się zagrożony i pozostający w cieniu. Przychodzący goście zwracali uwagę na okazałość ulubionej dotąd rośliny ogrodnika. Zezłoszczony ogrodnik przesadził drzewko w inne miejsce ogrodu, bardziej zacienione, z gorszą glebą, popodcinał gałęzie, konary, drzewko przestało rosnąć prosto, do góry, zaczęło być krzywe. Piękna, lśniąca kora straciła swój błysk, gładkość, stała się porowata, niezdrowa.

 

Pytany o drzewko dębu ogrodnik narzekał, że krzywo rośnie, nie spełnia jego oczekiwań a wysiłek włożony w jego pielęgnację nie zwraca się. Młody dąb wydawał się nie słyszeć tych słów, chociaż docierały głęboko do środka pnia aż do życiodajnych soków.

 

Odwrócił się, wybrał inną drogę.

 

Kontaktował się z nowo poznanymi drzewami, krzewami i innymi roślinami, słuchał innych ludzi i robił swoje. Jak przystało na młode, rozwojowe drzewo badał swoje odczucia w parze i zbliżył się innego, żeńskiego drzewa, najpierw do cisa a po dłuższym czasie do brzozy. Powołał też do życia nowe drzewa. Przebywał w świecie aktywności, lecz pamiętał trudne chwile z ogrodnikiem, a jego wewnętrzny głos jakby odsłuchiwał przykre słowa ogrodnika, solidnie go przy tym martwiąc i wyginając pień. 

 

 

Postanowił pomagać innym drzewom: tym ze złamanymi gałązkami, które przeżyły huragany, susze; które niszczono z jakiejś złej intencji lub przy okazji; które żyły w cieniu nie widząc światła słonecznego, zmagały się z górskim wichrem wyrastając na skalnej glebie, a których to doświadczenia były mu bliskie.

 

Na swojej drodze spotkał też innego ważnego ogrodnika, który przeszczepił na lokalny grunt idee słynnego ogrodnika z dalekiego kraju, a który to pomagał chorym i zaniedbanym roślinom i uczył jak o nie dbać. Ogrodnik ten leczył drzewa wykorzystując leczniczo ich wewnętrzne soki, giętkość i elastyczność gałęzi w sposób, który im samym trudno było sobie wyobrazić. Dąb słuchał, patrzył, i szkolił się w opatrywaniu złamanych gałązek i robił to, coraz lepiej…

 

Kiedy stary już ogrodnik poważnie zachorował, lekarze zalecili mu odpoczynek na świeżym powietrzu pod gałęziami akurat dorodnego dębu. Kiedy go tam zaniesiono, z wdzięcznością, ale i z zażenowaniem z bycia zależnym i słabszym, przyjmował obecność, ożywczy cień i chłód, szeleszczenie liści, delikatne kołysanie na wietrze swojego dębu. Słuchał też jego historii o życiu, ludziach i drzewach, więcej rozmawiali, poznawali się na nowo.

 

Po pewnym czasie strudzony życiem ogrodnik odszedł. Teraz siedzi gdzieś wysoko na chmurce i spogląda na swój ogród. Kiedy na niebie są chmury, dąb wypatruje tej chmurki i wspomina z wdzięcznością dobre chwile, doświadczenia i słowa.

 

Co myśli i czuje na górze ogrodnik, czy jest dumny i szczęśliwy patrząc na swój dąb, czy ma jakieś inne odczucia, tego nikt z tych, co patrzą z dołu, nie wie… 

 

 

 

JACEK PASTERNAK
dr nauk hum, psycholog kliniczny, terapeuta, pracuje w nurcie ericksonowskim i psychoterapii stanów ego, głównie indywidualnie z osobami dorosłymi, także parami oraz rodzinami.
Miejsce pracy: Poradnia Zdrowia Psychicznego „Homo Homini”, ul. Marszałkowska 9, Rzeszów