« Wróć...

ŚNIEG ZAWSZE TOPNIEJE - ROZMOWA O ŻAŁOBIE

 

ŚNIEG ZAWSZE TOPNIEJE - ROZMOWA O ŻAŁOBIE
z Aleksandrą Nowak – psychoterapeutką i nauczycielką psychoterapii w Polskim Instytucie Ericksonowskim
rozmawiali studenci psychologii Igor Czupalla i Marta Andruchowycz.

 

 

     Piątek 18 listopada, godzina 5.45. Jest bardzo wcześnie, a za oknem miasto jeszcze śpi. Nie słychać gwaru, więc łatwo zanurzyć się we własnych myślach. Pierwszy raz w tym roku widzę płatki śniegu, które wirują w powietrzu a na szybie zauważam delikatny obraz namalowany przez mróz. Dziś mam rozmawiać o stracie, żałobie, zamrożeniu.

     Spotykam się z Aleksandrą Nowak, psychoterapeutką i gospodynią PIE w Katowicach, która przeprowadzi mnie przez ten trudny, ale powszechny, dotykający nas wszystkich temat.

 

Żałoba to proces naturalny i zdrowy. Polega na przeżywaniu emocji, jakie pojawiają się po doświadczaniu straty.W takiej sytuacji wystarczy towarzyszenie, by osoba w żałobie nie była sama.Czasami towarzyszy rodzina, społeczność, ale czasami tego brakuje i wtedy można sięgnąć po pomoc psychoterapeuty. Często rodzina uważa, że ktoś przeżywa za mocno. Członkowie rodziny mogą mieć takie poczucie, gdy sami nie przeżywają. Ważne jest, żeby emocje związane ze stratą wybrzmiały w ciepłych i bezpiecznych warunkach, na przykład w gabinecie psychoterapeutycznym.

 

     W środku Katowickiego PIE jest bardzo przyjemnie i ciepło, kiedy na zewnątrz pada śnieg. Gabinet, w którym rozmawiamy jest rozświetlony ciepłym światłem. To co na zewnątrz sprawia, że ciepło wnętrza wydaje się być mocniejsze.

 

Czasami jest tak, że nieprzeżyta żałoba zamarza. Jeśli emocje są zmrożone wtedy pacjent jest od nich odcięty ale one i tak tkwią w ciele. Po roku, po dwóch latach albo jeszcze później dają znać o swoim istnieniu. Mogą pojawić się objawy somatyczne, uzależnienie czy wybuchy złości. Te symptomy bywają niezrozumiałe dla otoczenia i dla tego, kto cierpi. Może okazać się, że pod spodem jest żałoba. Wtedy zaczyna się psychoterapia, czyli pogłębione towarzyszenie, która ma utorować drogę do zamrożonych emocji.

 

     Za oknem widzę jeszcze zielone liście, które pokrywają się śniegiem. Towarzyszy mi wrażenie, że to co dzieje się za oknem oddaje to o czym rozmawiamy. Śnieg pokrywa jeszcze żywe liście, tworząc na nich biały kożuch.

 

Zmiany społeczne spychają śmierć na margines, zanikają rytuały, które pozwalały zdrowo przejść przez żałobę. Nasi dziadkowie i rodzice widzieli szlochające płaczki, czuwali przy ciele w trumnie, żegnali się umierającą osobą i spotykali się, aby wspominać. Byli tak blisko śmierci, jak blisko byli życia. Dzisiaj nie trzeba się ubierać na czarno – wystarczy czarna wstążka smutku, sygnał informujący o tym, że jestem w żałobie. To jest prośba o delikatniejszy sposób traktowania, o wyrozumiałość. Dzisiaj jest czas na tworzenie osobistych rytuałów, na przypominanie sobie tych starych i odkrywanie nowych.

 

     Wzrok z krajobrazu za oknem przenoszę na kamień, na duży kamień, który zamiast płomienia znajduje się w kominku. Kiedy spoglądam na niego, widzę jego chłód i ciężar. Wyobrażam sobie, że kamień jest ogrzany ciepłem ognia.

 

Zazwyczaj przychodzą do mnie pojedyncze osoby, które nie mają przestrzeni i przyzwolenia na przeżywanie żałoby w swojej rodzinie. Takie osoby bywają zagrażające dla tych, którzy są zamrożeni. Obawa przed rozmrożeniem jest bardzo duża. Rodziny wysyłają tych rozżarzonych poprzez emocje bliskich na terapię. Robią to po to, aby chronić siebie i aby zrobić coś z ich parzącymi emocjami. Dlatego staram się zapraszać rodzinę, żeby cała mogła bezpiecznie się rozmrozić i przeżyć emocje związane ze stratą. Na takim spotkaniu czasami proszę jedną osobę, aby wzięła z kominka kamień, żeby poczuła jego ciężar. Następnie zapraszam resztę rodziny, by pomogła nieść ten ciężar i poczuła, że razem jest wszystkim lżej.

 

     Jeszcze raz patrzę za okno. Śnieg tak szybko topnieje.